Sabała - Jan Krzeptowski

Sabała

Jan Krzeptowski, zwany Sabała, urodzony 26 stycznia 1809 roku w Zakopanem. W młodości trudnił się zbójnictwem i kłusownictwem. Później, gdy Zakopane zaczęło przyciągać miłośników piękna gór, został przewodnikiem tatrzańskim.

Mistrz góralskiej gwary i pieśni, zyskał sławę dzięki swoim barwnym opowieściom zbójnickim i myśliwskim. Przygrywał sobie przy tym na gęślikach – prostym, ludowym instrumencie smyczkowym. Przyjaźnił się m.in. z Henrykiem Sienkiewiczem, Stanisławem Witkiewiczem i Tytusem Chałubińskim.

Prawdopodobnie większość opowieści Sabały była jego autorstwa, jak również większość śpiewanych przez niego pieśni góralskich wraz z muzyką zwaną Sabałową nutą. Opowieści Sabały były zapisywane i wydawane drukiem. Największy rozgłos zdobyła zanotowana przez Henryka Sienkiewicza „Sabałowa bajka”. Barwna postać Sabały stała się tematem wielu utworów literackich i muzycznych. Najpełniejszą jego charakterystykę przedstawił Stanisław Witkiewicz w książce „Na przełęczy”.

Sabała zmarł w 1893 roku.

Sabałowa bajka

Spisał Henryk Sienkiewicz

Siedliśmy wokół ogniska wsłuchani w tę ciszę tatrzańską, która aż w uszach dzwoni. Zbliżała się już i godzina spoczynku, gdy nagle Sabała podniósł swą pomarszczoną twarz, podobną zarazem do głowy starego sępa i do twarzy Miltona. Chwilę popatrzył szklanymi oczami w ogień — tak zaczął opowiadać:
„Prosem piknie wasych miłości, raz seł chłop ze świdrem i rąbanicą do Nowego Targu na siacie. Jakoś za Poroninem stowarzysyła się z nim stara baba. Chłop, ze był mądry gazda, poznał Śmierć i zara myśli, jako się jej pozbyć. Wzion wreście wiercić dziurę do wirby, wiercił, póki nie wywiercił, a potem w nią zagląda.
— Czego patrzys? — pyta Śmierć.
— Chcesz uznać, to sama zaźrzyj.
Zaźrzała Śmierć do dziury, nie widzi nic — a bez ten cas ociosał se chłop rąbanicą bukowy kołek.
— Nie widzę nic — powiada Śmierć.
— Wleź całkiem, to obacys.
Ledwie Śmierć wlazła całkiem, zatkał ci ją chłop — prosem piknie — bukowym kołkiem, przybił kołek obuchem i poseł.
Az tu rok po roku idzie, chłop żyje i żyje; ludziska przestali umierać; zajaziło się od nich w Zakopanem, w Białym Dunajcu, w Chochołowie, wsędy, ze cłek koło cłeka stał, jako smereki stojom w borze. Chłopisko się zestarzało, bieda pocena go gnieść, robić już nie mogło. Naprzykrzyło mu się w ostatku zyć, poseł i odetkał Śmierć z wirby.
Jak Śmierć — prosem piknie — skoczy, jak weźmie kosić — w Zakopanem, w Białym Dunajcu, w Kościeliskach, w Chochołowie, to tyla się luda wykopyrtło, ze i chować gdzie nie było. Przychodzi wreszcie Śmierć do jednej gaździny wdowy — siedmioro sierot u niej — i biere ją. A tu dzieci kiej nie zacnom lamentować:
— Nie bier matki, nie bier matki!
Zlutowała się Śmierć nad dziećmi, idzie do Pana Boga i powieda:
— Panie Boże, jakoze mnie matkę brać, kiej dzieci tak prosom, tak lamentujom, aze mi się luto stało.
A Pan Bóg powieda tak:
— Ja w tych rzecach nie gazda, jeno Pan Jezus gazda. Idźze do Pana Jezusa, niech ci ta powie, jako ma być.
Przychodzi Śmierć do Pana Jezusa i powieda:
— Panie Jezu, jakoze mnie gaździnę brać? — siedmioro sierot w chałupie, tak prosom, tak lamentujom, aze mi się luto stało.
A Pan Jezus prask Śmierć w pysk.
— Chybaj do morza, przynieś skałkę!
Skoczyła Śmierć do morza, na samiusieńkie dno, przyniosła skałkę kwardom, okrągluchnom jako bochenek chleba, a Pan Jezus do niej:
— Gryź!
Gryzie Śmierć, gryzie — zębiska ją bolom; zgryzła wreście calusieńkom skałkę — i patrzy: az w środku chrobocek maluśki siedzi. A Pan Jezus prask Śmierć w pysk.
— Widzis — powieda — to ja i o tym maluśkim chrobocku na dnie morza wiem i pamiętam; a ty myślis, ze ja o sierotach nie będę pamiętał? — Chybaj, bier matkę!

© Ludzie.info | Kontakt

Ludzie.info